niedziela, 15 października 2017

Ślad na szkle

 

Stiles stoi przy oknie, wpatrując się w padający deszcz. Przyciska dłoń do szyby, goniąc opuszkami palców spływające krople. Tak bardzo przypominają mu one jego własne łzy. Łzy, których nie ma już sił ronić. Które wypłakał wraz ze swoim bólem i innymi uczuciami do Dereka. Które pozostawiły go pustym i pozbawionym wszelkich uczuć. Stał się skorupą. Zaledwie cieniem dawnego siebie.

 Bo Derek go zostawił.

Opuścił go.

Porzucił, jak niechcianą, zużytą zabawkę. Wyjechał bez słowa, mimo że wcześniej zapewniał, że Stiles jest dla niego tym najważniejszym. Tym jedynym.
- Same kłamstwa - zwija palce w pięść, dociskając ją do chłodnej, szklanej powierzchni. - To wszystko były tylko kłamstwa. Całe moje życie to pieprzone kłamstwa.

Kłamała matka, mówiąc że zawsze będzie przy nim i zostawiając go samego z ojcem alkoholikiem, który winił go za śmierć ukochanej żony i przeklinał każdego dnia, pokazując jak bardzo go nienawidzi. Kłamał Scott, jego brat, najlepszy przyjaciel, który odepchnął go, gdy tylko Allison dała mu szanse. A teraz także okłamał go Derek. Osoba, która obiecała go kochać, której oddał całego siebie. Serce, ciało i duszę.
- To było kłamstwo. To wszystko było tylko kłamstwem - osuwa się na kolana, pozostawiając za sobą ślady palców na zaparowanej szybie.

Nie przejął się tym. To nie ma znaczenia. Ślad zniknie. Podobnie jak on.

Nikt za nim nie zatęskni. Nikt go nie wspomni. Będzie jak ten ślad na szkle. Widoczny tylko przez chwilę. I nawet jeśli smuga od razu nie zniknie, to zostanie zmyta wraz z kolejnym deszczem.

poniedziałek, 9 października 2017

Tylko ciebię chcę - Rozdział 7

Witajcie kochani! Trochę to trwało, ale mam dla was kolejny rozdział. Nie wiem, czy odpowie na kilka waszych pytań, ale na pewno zrodzi wiele nowych. Dobrej nocy i miłego czytania!

Wrzask Stilesa rozniósł się po niewielkiej sali, raniąc wrażliwe uszy wilkołaków. Derek skrzywił się i przycisnął dłonie do uszu, mając nadzieje choć minimalnie uchronić się przed bólem. Kątem oka dostrzegł jak jego bety robią to samo. Isaac i Erica nawet się skulili, piszcząc żałośnie niczym dwa szczeniaki.

- Stiles! Synu! - słowa Johna próbowały się przedrzeć przez krzyki chłopaka. Na próżno. Stiles zdawał się w ogóle nie słyszeć ojca. Nie reagował nawet na dotyk i potrząsanie. Przyciskał zabandażowane dłonie do twarzy na wysokości oczu, poruszając nimi i drapiąc skórę, jakby za wszelką cenę próbował się pod nią dostać.

- Stiles, przestań! - Scott dopadł do przyjaciela, przygniatając go do łóżka swoim ciężarem. Wraz z szeryfem odciągnęli dłonie Stilesa z daleka od jego twarzy.

- O Boże. - sapnął John i zakrył usta dłonią.

Derek stał z uchylonymi ustami, nie mogąc się ruszyć. Jego wilk, który dotychczas wył i szarpał pazurami jego wnętrze w rozpaczy, pragnąc dostać się do cierpiącego partnera, zamarł i zaskomlał boleśnie.

Bandaże na dłoniach Stilesa umazane były szkarłatnymi smugami krwi. Nawet pomimo tak grubego opatrunku udało mu się głęboko zdrapać skórę, o czym świadczyły liczne zadrapania wokół oczu. Nie to jednak napawało przerażeniem. Stiles patrzył przed siebie szeroko otwartymi, niewidzącymi oczami. Oczami, które z każdą kolejną sekundą zmieniały kolor, a konkretnie jedno z nich.

Tęczówka lewego oka chłopaka nabiegła krwią i może Derek pomyślałby, że to wina urazu, gdyby nie to, że wraz ze zmianą koloru oka, pojawiła się na nim również podłużna blizna o fioletowym zabarwieniu. Blizna biegnąca od kości policzkowej Stilesa, przez upiorne oko, aż nad łuk brwiowy, gdzie kończyła się czymś, co z wyglądu przypominało pięcioramienną gwiazdę.

Wrzask Stilesa zamarł niczym ucięty nożem, a gałki oczne uciekły mu w głąb czaszki. Nie trudno było zgadnąć, że chłopak stracił przytomność. Po raz kolejny tego dnia.

Derek miał ochotę zawyć z bezradności. Na jego terytorium działy się rzeczy, których nie mógł powstrzymać. Nie wiedział z czym ma do czynienia. A fakt, że to jego bratnia dusza, jego partner cierpi przez to najbardziej, zżerała jego wilka od środka. I choć Derek nie zamierzał się do tego nikomu przyznać, bolało go to, co widział. I może nie planował nigdy związać się ze Stilesem, ale patrzenie na niego w takim stanie i nie móc mu pomóc, było ponad jego siły. Czuł się taki bezużyteczny. Wiedział, że zawiódł jako partner i jako członek sojuszu. A zwłaszcza jako alfa. Zacisnął dłonie w pięści, powstrzymując dziwną chęć wyciągnięcia ręki i dotknięcia Stilesa, sprawdzenia, czy z nim wszystko dobrze. Ukojenia swojego wilka dotykiem i zapachem partnera. Teraz, gdy Stiles odleciał, było mu dużo łatwiej walczyć z samym sobą. Brak krzyków, wrzasków agonii chłopaka bardzo w tym pomógł. Wilk Dereka powoli się uspokajał, umożliwiając mu zapędzenie go z powrotem za jego bariery kontroli, gdzie Derek miał pewność, że nigdy się nie wydostanie i wbrew niemu nie oznaczy nastolatka, który był dla niego tak naprawdę nikim.

- Hm... Bardzo ciekawe - mruknął Deaton, pochylając się nad Stilesem. Mężczyzna wyciągnął dłoń i musnął palcem kontury dziwnej blizny nad okiem. Już sam ten gest nadszarpnął kontrolę, jaką Derek miał nad swoim wilkiem. Bestii nie podobało się, że ktoś z zewnątrz dotykał jej partnera, zwłaszcza gdy ten był ranny i nie mógł się sam bronić.

- Widziałem już coś takiego.

- Gdzie? - Scott wpatrywał się w weterynarza, jakby ten zaraz miał mu wyjawić największe
tajemnice wszechświata.

- Czytałem o tym w starych księgach naszego zakonu. To zdarzyło się już wcześniej. Tylko okoliczności były zupełnie inne.

- Do rzeczy! - warknął Derek. Nie miał cierpliwości na mędrcze gatki Deatona. Potrzebował odpowiedzi, by móc zacząć działać. Teraz. Zaraz.

- To moi drodzy jest piętno akumy.