sobota, 16 grudnia 2017

Pierwsze spotkanie

Tekst betowała strzalka14, dziękuję Kasiu:*


Derek siedział oko w oko z brązowookim dzieciakiem w pajacyku w dinozaury - wiedział jak nazywa się ta dziwna piżama połączona ze skarpetkami, bo Cora miała taki sam tyle, że mniejszy i różowy. Chłopiec przed nim nie mógł mieć dużo więcej, niż rok, może dwa, sądząc po tym, że w jego ustach tkwił wielki, zielony smoczek, zasłaniający połowę strasznie chudej i bladej twarzy. Malec ssał go szybko, gapiąc się na niego wielkimi ślepiami, prawie w ogóle nie mrugając. Derek skrzywił się, marszcząc brwi, które zetknęły się nad jego nosem. Sięgnął po swoje autko i obrócił się plecami do dzieciaka, jak postanowił nazywać tego dziwnego chłopca. W końcu on sam nie był już dzieckiem i mógł na niego tak mówić. Miał całe pięć i pół roku. Był dużym chłopcem i naprawdę nie rozumiał dlaczego rodzice zamiast wziąć go ze sobą na zakupy, zdecydowali się zostawić go w "przechowalni dla dzieci". Przecież Cora była dużo mniejsza, a ją wzięli. To było niesprawiedliwe. Naburmuszył się, wydymając wargi.

- Bwww. - odwrócił głowę, słysząc dziwny dźwięk. - Bwww. - dzieciak przeraczkował do niego, wydając zza swojego smoczka jakieś dziwne odgłosy, których Derek nie rozumiał. Usiadł naprzeciw niego i znowu zaczął się na niego gapić.

Derek zmarszczył się tylko bardziej i ponownie się odwrócił tyłem do dziecka. Jego złość i irytacja tylko się nasiliły, gdy brzdąc znowu klapnął naprzeciw niego. Derek przycisnął do piersi autko, przyglądając się z gniewną miną dzieciakowi.

- Odczep się - powiedział, na co malec zabzyczał zza smoczka i zaklaskał w ręce. - Głupie dziecko - zafukał oburzony. - Daj mi spokój S-t-i-l-e-s - przeczytał jego imię z przyklejonej na ubraniu plakietki.

- Nnnnnn.

- Idź się czymś pobaw i zostaw mnie w spokoju. Tam są zabawki. - Wskazał palcem na niewielką, kolorową skrzynkę z plastikowymi klockami i niski regał z pluszakami. Malec jednak na to wcale nie spojrzał, nie odrywając od niego wzroku.

- Łoo Aaaaa Nnnnn - Stiles zaczął coś bełkotać zza smoczka, wymachując przy tym łapkami.

- Nie wiem o co ci chodzi. Nic nie rozumiem. - na jego słowa dzieciak zacisnął ręce w piąstki i zamachał nimi sfrustrowany.

- Łooo Aaaaa Nnnnnn! - pomiędzy niewielkimi, jasnym brwiami malca pojawiła się pionowa zmarszczka.

- Naprawdę nie wiem o co ci chodzi. Daj mi spokój. - Stracił cierpliwość, błyskając w stronę Stilesa złotymi oczami, choć doskonale wiedział, że później dostanie mu się za to bura od mamy. Nie lubiła, kiedy pokazywał innym ludziom swojego wilka. Zabraniała mu się chwalić swoimi zdolnościami, mówiąc, że to złe dokuczać innym tylko dlatego, że jest się od nich silniejszym.

Derek nie spodziewał się jednak, że w odpowiedzi na jego wilka, w oczach malca pojawią się bursztynowe drobiny, krążące po ciemniejszych tęczówkach.

- Jak to zrobiłeś? - Wyszeptał, pochylając się w stronę Stilesa. Powąchał go dyskretnie, przyglądając mu się z bliska. Wyglądał zwyczajnie. Zapach także niczego nie zdradzał. - Czym jesteś? - Trącił go palcem w brzuch, na co berbeć się zaśmiał, wypluwając przy tym smoczek.

Derek skrzywił się widząc obśliniony przedmiot i wykopał go nogą z daleka od siebie.

- Blee - niesmak na jego twarzy zastąpiło przerażenie, gdy malec zaczął chlipać i pociągać nosem. Derek rozejrzał się szybko dookoła, szukając jakieś opiekunki, która jak na złość musiała wyjść do toalety. Spanikowany podał Stilesowi swoje autko, chcąc go uspokoić. Ten jednak odepchnął jego rękę, zaczynając głośniej płakać.

- Już nie płacz. Przepraszam. Proszę, przestań płakać. - Wyciągnął rękę i pogładził malca po głowie, na co ten tylko zachlipał, patrząc na niego załzawionymi oczami. - Już dobrze - powiedział, nie wiedząc co jeszcze mógłby zrobić. Mama zawsze go przytulała, gdy był smutny. Postanowił zrobić to, co podpowiadał mu instynkt i objął Stilesa, gładząc go po plecach. To było nawet miłe. Zwłaszcza, gdy berbeć przestał płakać i przytulił się do niego.

Derek uśmiechnął się i zaczął nucić piosenkę, którą zawsze śpiewała mu przed snem mama. Zamrugał zaskoczony, gdy malec wsadził kciuka do buzi i zamruczał coś sennie. Po chwili Derek siedział na dywanie ze śpiącym bobasem na rękach i absolutnie nie wiedział co robić dalej. Miał nadzieje, że mama zaraz wróci i uwolni go od Stilesa. Nie chciał nawet myśleć jak bardzo Laura i Peter będą się z niego śmiali, gdy dowiedzą się o całym zdarzeniu.


Talia Hale siedziała wraz ze swoim mężem i ich przyjaciółmi, państwem Stilinski w niewielkiej kawiarni w galerii handlowej. Wszyscy wyglądali zza barierki na plac dla dzieci, gdzie jej jedyny syn zdawał się usypiać malutkiego synka Claudii i Johna. Uśmiechnęła się ciepło na ten widok, oddychając w duchu z ulgą. Derek zdawał się bardzo opiekuńczy w stosunku do Stilesa.

- Nawet z tego miejsca jestem w stanie wyczuć oraz zobaczyć czerwone i bursztynowe nici ich dusz, łączące się i zawiązujące więź między nimi - powiedziała Claudia, nie kryjąc swojego wzruszenia i targających nią emocji.

Talia przytaknęła, uśmiechając się szerzej. Teraz nie musiała się obawiać, że któreś z jej dzieci, kandydatów na alfę zostanie odrzucone przez przyszłego emisariusza. Sądząc po tym, jak opiekuńczo i zaborczo Derek trzymał malca,- choć zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy - miał zostać w przyszłości wspaniałym alfą Hale, przywódcą watahy. A także troskliwym partnerem dla małego Stilesa.

sobota, 9 grudnia 2017

Cal od domu

Tekst ten dedykuję mojej becie, Kasi, która jakiś czas temu powiedziała mi, że ma dość dupka Dereka ;)
 Kontynuacja "Tylko jeden krok" i "Dwa kroki do miłości".    

Derek stanął w wejściu do swojego pokoju, opierając się ramieniem o futrynę drzwi. Panująca w sypialni ciemność nie przeszkadzała mu przyglądać się uważnie swojej bratniej duszy. Nastolatek spał smacznie, oddychając przez otwarte usta. Kołdra zwisała smętnie z łóżka, trzymając się tylko na rogu zawiniętym wokół jednej z nóg Stilesa. Patykowate, blade kończyny leżały porozrzucane po całej powierzchni materaca, jak miał w zwyczaju robić, gdy Derek nie kładł się koło niego, by móc ukoić zszargane nerwy i przynieść ukojenie po koszmarach dręczących nastolatka.

Derek uśmiechnął się z rozczuleniem i podszedł bliżej. Przykucnął obok łóżka, tuż przed twarzą Stilesa i przyglądał mu się przez chwilę. Wyciągnął rękę i musnął opuszkami palców skórę na policzku chłopaka. Poczuł dreszcz, jakby iskry czy prąd przepływający od jego palców, przez rękę i całe ciało na fizyczny kontakt ze swoją bratnią duszą. Stiles zamruczał przez sen, mlasnął i wtulił się w dłoń Dereka, jakby podświadomie czuł, wiedział, że to on go dotykał.

Wilk Dereka przeciągnął się w jego wnętrzu i zamerdał ogonem szczęśliwy. Naparł na jego skórę chcąc się wydostać, wyjść na powierzchnię, gdzie mógłby zawinąć się opiekuńczo wokół ich partnera. Stiles bardzo lubił się przytulać i mówić do niego, gdy był pod zwierzęcą postacią. Derekowi zdawało się, że tylko w ten sposób nastolatek się go nie bał i akceptował w stu procentach, co było dość niesprawiedliwe. W końcu obecność Laury i innych kobiet w domu zdawała mu się w ogóle nie przeszkadzać. Za to reagował istnymi atakami paniki, gdy tylko zobaczył jego ojca lub Petera. I choć Derek nie powinien się z tego cieszyć, nie mógł ukryć dumy i dziwnej satysfakcji z tego, że to właśnie w jego ramionach Stiles szukał ratunku i namiastki bezpieczeństwa. Jakby czternastolatek podświadomie wiedział, że Derek zapewni mu bezpieczeństwo i nie pozwoli go nikomu skrzywdzić.

Nastolatek westchnął głośniej przez sen i zacisnął dłoń na nadgarstku Dereka, wywołując tym u niego nieopisane poczucie szczęścia i szczery uśmiech na ustach. Twarz Stilesa była rozluźniona i otwarta, a sen głęboki, co było tak diametralnie różne od tego, jak zachowywał się w pierwszych miesiącach od dnia, gdy Hale uratował go przed samobójczym skokiem z mostu.

Derek przesunął wzrokiem po ciele chłopaka, po odsłoniętych przez krótki rękaw rękach, a także fragmentach brzucha i pleców, które ukazała podwinięta koszulka. Wstrętne rany i skaleczenia dawno się zagoiły. Szpecące ciało blizny zblakły, pozostawiając jedynie jaśniejsze linie i brzydko pomarszczone znaki. Siniaki, chorobliwa chudość i ziemisty kolor skóry zastąpiły powoli zarysowujące się, sprężyste mięśnie, poruszające się z każdym ruchem Stilesa i mleczna, jedwabista doskonałość, w której Derek marzył już od dawna zatopić zęby, oznaczając nastolatka jako swojego. Dzięki czemu miałby pewność, że odnajdzie partnera zawsze i wszędzie. Wiedziałby, gdyby groziło mu niebezpieczeństwo, jeśli odczuwałby smutek, złość, strach, czy radość lub szczęście.

- Mmm Derek? - Stiles zamruczał sennie, ocierając się policzkiem o jego dłoń. Serce Dereka spuchło na ten widok, a jego wargi rozciągnęły się w szerokim, ciepłym uśmiechu, który Laura nazywała Stilesowym wyszczerzem, bo podobno miał go na twarzy tylko w obecności nastolatka.

- Tak myślałam, że cię tu znajdę. - Derek poderwał głowę do góry i spojrzał w stronę drzwi, w których stała jego starsza siostra. - A czy przypadkiem nie powinieneś znajdować się jeszcze na zawodach w Nowym Jorku? Z tego, co się orientuję miałeś wrócić dopiero jutro. - Jej skrzyżowane na piersi ręce i zacięty wyraz twarzy nie wróżyły niczego dobrego. Ale to ciepło, wesołe i psotne ogniki grające w jej oczach, upewniły Dereka, że tak naprawdę nie jest zła, a jedynie ciekawa.
   
- Mecz zakończył się wczoraj. Mama wyraziła zgodę na mój wcześniejszy powrót - powiedział, wracając do obserwowania śpiącego Stilesa.
  
- Właśnie widzę. - uśmiechnęła się kpiąco. - Tęsknił za tobą. - dodała.
  
Derek ponownie poderwał głowę i spojrzał na Laurę z zaciekawieniem. Jego serce przyspieszyło i zaczęło łomotać mu w klatce piersiowej, niemal boleśnie obijając się o żebra. Twarz rozpromieniła się w czystej radości, której nie byłby w stanie ukryć. A nawet gdyby próbował, jego zapach i tak zdradziłby wszystko.
  
- Naprawdę?

- Tak. Nie powiedział tego wprost, ale to było widać Derek. On za tobą tęsknił. Kręcił się po domu, nie mogąc sobie znaleźć miejsca i na siłę wynajdował zajęcia, byleby tylko zająć czymś ręce i myśli. A gdy już nic takiego nie znajdował, siadał na parapecie - wskazała palcem na temat rozmowy - i patrzył przez okno, pogrążając się w myślach, nie rzadko na długie godziny. I gdybym nie słyszała jego serca i oddechu, przyrzekłabym, że zamieniał się w figurę woskową - prychnęła rozbawiona.

- Mhm - mruknął jedynie, nie ufając swojemu głosowi. Odchrząknął w dłoń cicho, starając się nie obudzić przy tym śpiącego nastolatka. - A jak sprawy z szeryfem? - spytał, bojąc się tego, co miała przynieść nadchodząca rozprawa, przez którą zdecydował się wcześniej wrócić. Nie chciał żeby nastolatek przechodził przez wszystko sam, bez jego wsparcia. Stiles mógł nie mówić o tym głośno, ale wszyscy wiedzieli, że panicznie bał się ojca. Bez wsparcia i podpory, mógł ulec namowom szeryfa aby do niego wrócić. Derek nie mógł na to pozwolić. I mimo że nie był jeszcze pełnoletni, zamierzał uczynić dosłownie wszystko, żeby zatrzymać swojego partnera, a także upewnić się, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Peter miał już okazję niezbyt miło się o tym przekonać na własnej skórze, gdy skończył z kulami zawierającymi tojad w tyłku, za umyślne straszenie Stilesa. Nie miało znaczenia, że Derek później dostał od ojca szlaban za ruszanie jego ozdobnego rewolweru. Kilkudniowe cierpienie i upokorzenie wujaszka było warte pozbawienia go miesięcznego kieszonkowego. Zwłaszcza, że po wszystkim Stiles śmiał się tak głośno i szczerze, że Derek w tamtej chwili poważnie rozważał codzienne faszerowanie Petera ołowiem z odrobiną tojadu, jeśli tylko jego partner zamierzał za każdym razem reagować tak samo. Powodując tym samym, że serce Dereka podwajało swoją objętość, a jego wilk skakał, brykał i kręcił się szczęśliwie pod jego skórą.
  
- Stiles starał się to ukryć, ale wszyscy widzieliśmy, że to nie było dla niego łatwe. Zwłaszcza, że to jego ojciec.
   
- Wiadomo już coś? - Nie potrafił ukryć lęku w swoim głosie. Bał się, że jego partner zostanie mu odebrany i zabrany gdzieś, gdzie nie będzie mógł go strzec i się o niego troszczyć.
   
- Szeryf nie zamierza tak łatwo oddać syna, ale jest na przegranej pozycji. - Uśmiech znikł z twarzy Laury, jak zawsze, ilekroć mówiła o panu Stilinskim. Derek wiedział, że jego siostra jako następczyni matki i przyszła alfa, nie mogła się pogodzić z myślą, że ktoś bezkarnie krzywdził członka ich rodziny, watahy. Nie miało znaczenia, że Stiles nie był jeszcze oficjalnie związany z Derekiem. Był dzieckiem, nastolatkiem, który zasługiwał na opiekę i miłość. Nie na piekło, które było jego życiem.
   
- Matka rozmawiała wczoraj z prawnikiem. Po zakończeniu przymusowego odwyku, szeryfa czeka kilka ładnych lat odsiadki. Prawa do opieki nad Stilesem lada dzień zostaną mu odebrane i przyznane naszym rodzicom jako tymczasowym, prawnym opiekunom. Prokurator podobno mało nie rozszarpał na strzępy szeryfa na widok zdjęć z obdukcji Stilesa.
   
- To dobrze. Należałoby mu się. Mam nadzieję, że w więzieniu dostanie to, na co zasłużył.
   
- Na pewno nie będzie mu lekko. Nawet nie chcę wiedzieć jak skazańcy traktują w pace byłych stróżów prawa. - Derek potaknął, dając znak, że rozumie.
   
- Ale co jeśli po wyjściu z więzienia będzie chciał odegrać się na Stilesie? - spojrzał przerażony na drobną postać partnera. Nie przeżyłby, gdyby znów miał go zobaczyć w tak opłakanym stanie, jak podczas ich pierwszego spotkania. Mogli obaj być uważani jeszcze za dzieciaków, ale wilk Dereka już wybrał i uznał Stilesa za swojego. Zwierzę w nim było gotowe zabić każdego, kto zagrażał ich partnerowi. I Derek w pełni się z nim zgadzał.
   
Laura prychnęła głośno, przewróciła oczami i spojrzała na niego z pobłażliwym, lekko kpiącym uśmiechem.
   
- Gdy Stilinski wyjdzie z więzienia, Stiles będzie już dawno pełnoletni. Poza tym byłabym wielce zdziwiona, gdyby w między czasie nie zmienił nazwiska na Hale. - policzki Dereka oblały się rumieńcem, na co kobieta uśmiechnęła się złośliwie. Szybko jednak na jej twarz powróciła powaga. - Będziesz jutro na rozprawie?
  
- Oczywiście, że tak - warknął oburzony, błyskając złotymi tęczówkami w stronę siostry. - To mój partner. Mogłem nie być na niego przygotowany, ale zapewniam, że kocham go z całego serca i zamierzam wspierać na każdym kroku do końca życia. I czego się głupio uśmiechasz?
  
- Wybacz - powiedziała. - Tylko tak bardzo się zmieniłeś odkąd go odnalazłeś. W życiu bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek usłyszę z twoich ust tak pełne emocji i uczuć słowa. Poważnie Der, stałeś się zupełnie innym człowiekiem, odkąd masz Stilesa. Lubię cię takiego - dodała, nim wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Zostawiając go samego, siedzącego na podłodze, obok łóżka, ze śpiącym Stilesem, tulącym się do jego dłoni, jak do żywego, pluszowego misia. I nie mógł być jej bardziej wdzięczny. Bo mógł bez krępacji zrzucić z siebie ubrania i zmienić się w wilka, który już wystarczająco długo czekał na kontakt z ich partnerem.