sobota, 9 grudnia 2017

Cal od domu

Tekst ten dedykuję mojej becie, Kasi, która jakiś czas temu powiedziała mi, że ma dość dupka Dereka ;)
 Kontynuacja "Tylko jeden krok" i "Dwa kroki do miłości".    

Derek stanął w wejściu do swojego pokoju, opierając się ramieniem o futrynę drzwi. Panująca w sypialni ciemność nie przeszkadzała mu przyglądać się uważnie swojej bratniej duszy. Nastolatek spał smacznie, oddychając przez otwarte usta. Kołdra zwisała smętnie z łóżka, trzymając się tylko na rogu zawiniętym wokół jednej z nóg Stilesa. Patykowate, blade kończyny leżały porozrzucane po całej powierzchni materaca, jak miał w zwyczaju robić, gdy Derek nie kładł się koło niego, by móc ukoić zszargane nerwy i przynieść ukojenie po koszmarach dręczących nastolatka.

Derek uśmiechnął się z rozczuleniem i podszedł bliżej. Przykucnął obok łóżka, tuż przed twarzą Stilesa i przyglądał mu się przez chwilę. Wyciągnął rękę i musnął opuszkami palców skórę na policzku chłopaka. Poczuł dreszcz, jakby iskry czy prąd przepływający od jego palców, przez rękę i całe ciało na fizyczny kontakt ze swoją bratnią duszą. Stiles zamruczał przez sen, mlasnął i wtulił się w dłoń Dereka, jakby podświadomie czuł, wiedział, że to on go dotykał.

Wilk Dereka przeciągnął się w jego wnętrzu i zamerdał ogonem szczęśliwy. Naparł na jego skórę chcąc się wydostać, wyjść na powierzchnię, gdzie mógłby zawinąć się opiekuńczo wokół ich partnera. Stiles bardzo lubił się przytulać i mówić do niego, gdy był pod zwierzęcą postacią. Derekowi zdawało się, że tylko w ten sposób nastolatek się go nie bał i akceptował w stu procentach, co było dość niesprawiedliwe. W końcu obecność Laury i innych kobiet w domu zdawała mu się w ogóle nie przeszkadzać. Za to reagował istnymi atakami paniki, gdy tylko zobaczył jego ojca lub Petera. I choć Derek nie powinien się z tego cieszyć, nie mógł ukryć dumy i dziwnej satysfakcji z tego, że to właśnie w jego ramionach Stiles szukał ratunku i namiastki bezpieczeństwa. Jakby czternastolatek podświadomie wiedział, że Derek zapewni mu bezpieczeństwo i nie pozwoli go nikomu skrzywdzić.

Nastolatek westchnął głośniej przez sen i zacisnął dłoń na nadgarstku Dereka, wywołując tym u niego nieopisane poczucie szczęścia i szczery uśmiech na ustach. Twarz Stilesa była rozluźniona i otwarta, a sen głęboki, co było tak diametralnie różne od tego, jak zachowywał się w pierwszych miesiącach od dnia, gdy Hale uratował go przed samobójczym skokiem z mostu.

Derek przesunął wzrokiem po ciele chłopaka, po odsłoniętych przez krótki rękaw rękach, a także fragmentach brzucha i pleców, które ukazała podwinięta koszulka. Wstrętne rany i skaleczenia dawno się zagoiły. Szpecące ciało blizny zblakły, pozostawiając jedynie jaśniejsze linie i brzydko pomarszczone znaki. Siniaki, chorobliwa chudość i ziemisty kolor skóry zastąpiły powoli zarysowujące się, sprężyste mięśnie, poruszające się z każdym ruchem Stilesa i mleczna, jedwabista doskonałość, w której Derek marzył już od dawna zatopić zęby, oznaczając nastolatka jako swojego. Dzięki czemu miałby pewność, że odnajdzie partnera zawsze i wszędzie. Wiedziałby, gdyby groziło mu niebezpieczeństwo, jeśli odczuwałby smutek, złość, strach, czy radość lub szczęście.

- Mmm Derek? - Stiles zamruczał sennie, ocierając się policzkiem o jego dłoń. Serce Dereka spuchło na ten widok, a jego wargi rozciągnęły się w szerokim, ciepłym uśmiechu, który Laura nazywała Stilesowym wyszczerzem, bo podobno miał go na twarzy tylko w obecności nastolatka.

- Tak myślałam, że cię tu znajdę. - Derek poderwał głowę do góry i spojrzał w stronę drzwi, w których stała jego starsza siostra. - A czy przypadkiem nie powinieneś znajdować się jeszcze na zawodach w Nowym Jorku? Z tego, co się orientuję miałeś wrócić dopiero jutro. - Jej skrzyżowane na piersi ręce i zacięty wyraz twarzy nie wróżyły niczego dobrego. Ale to ciepło, wesołe i psotne ogniki grające w jej oczach, upewniły Dereka, że tak naprawdę nie jest zła, a jedynie ciekawa.
   
- Mecz zakończył się wczoraj. Mama wyraziła zgodę na mój wcześniejszy powrót - powiedział, wracając do obserwowania śpiącego Stilesa.
  
- Właśnie widzę. - uśmiechnęła się kpiąco. - Tęsknił za tobą. - dodała.
  
Derek ponownie poderwał głowę i spojrzał na Laurę z zaciekawieniem. Jego serce przyspieszyło i zaczęło łomotać mu w klatce piersiowej, niemal boleśnie obijając się o żebra. Twarz rozpromieniła się w czystej radości, której nie byłby w stanie ukryć. A nawet gdyby próbował, jego zapach i tak zdradziłby wszystko.
  
- Naprawdę?

- Tak. Nie powiedział tego wprost, ale to było widać Derek. On za tobą tęsknił. Kręcił się po domu, nie mogąc sobie znaleźć miejsca i na siłę wynajdował zajęcia, byleby tylko zająć czymś ręce i myśli. A gdy już nic takiego nie znajdował, siadał na parapecie - wskazała palcem na temat rozmowy - i patrzył przez okno, pogrążając się w myślach, nie rzadko na długie godziny. I gdybym nie słyszała jego serca i oddechu, przyrzekłabym, że zamieniał się w figurę woskową - prychnęła rozbawiona.

- Mhm - mruknął jedynie, nie ufając swojemu głosowi. Odchrząknął w dłoń cicho, starając się nie obudzić przy tym śpiącego nastolatka. - A jak sprawy z szeryfem? - spytał, bojąc się tego, co miała przynieść nadchodząca rozprawa, przez którą zdecydował się wcześniej wrócić. Nie chciał żeby nastolatek przechodził przez wszystko sam, bez jego wsparcia. Stiles mógł nie mówić o tym głośno, ale wszyscy wiedzieli, że panicznie bał się ojca. Bez wsparcia i podpory, mógł ulec namowom szeryfa aby do niego wrócić. Derek nie mógł na to pozwolić. I mimo że nie był jeszcze pełnoletni, zamierzał uczynić dosłownie wszystko, żeby zatrzymać swojego partnera, a także upewnić się, że nie grozi mu żadne niebezpieczeństwo. Peter miał już okazję niezbyt miło się o tym przekonać na własnej skórze, gdy skończył z kulami zawierającymi tojad w tyłku, za umyślne straszenie Stilesa. Nie miało znaczenia, że Derek później dostał od ojca szlaban za ruszanie jego ozdobnego rewolweru. Kilkudniowe cierpienie i upokorzenie wujaszka było warte pozbawienia go miesięcznego kieszonkowego. Zwłaszcza, że po wszystkim Stiles śmiał się tak głośno i szczerze, że Derek w tamtej chwili poważnie rozważał codzienne faszerowanie Petera ołowiem z odrobiną tojadu, jeśli tylko jego partner zamierzał za każdym razem reagować tak samo. Powodując tym samym, że serce Dereka podwajało swoją objętość, a jego wilk skakał, brykał i kręcił się szczęśliwie pod jego skórą.
  
- Stiles starał się to ukryć, ale wszyscy widzieliśmy, że to nie było dla niego łatwe. Zwłaszcza, że to jego ojciec.
   
- Wiadomo już coś? - Nie potrafił ukryć lęku w swoim głosie. Bał się, że jego partner zostanie mu odebrany i zabrany gdzieś, gdzie nie będzie mógł go strzec i się o niego troszczyć.
   
- Szeryf nie zamierza tak łatwo oddać syna, ale jest na przegranej pozycji. - Uśmiech znikł z twarzy Laury, jak zawsze, ilekroć mówiła o panu Stilinskim. Derek wiedział, że jego siostra jako następczyni matki i przyszła alfa, nie mogła się pogodzić z myślą, że ktoś bezkarnie krzywdził członka ich rodziny, watahy. Nie miało znaczenia, że Stiles nie był jeszcze oficjalnie związany z Derekiem. Był dzieckiem, nastolatkiem, który zasługiwał na opiekę i miłość. Nie na piekło, które było jego życiem.
   
- Matka rozmawiała wczoraj z prawnikiem. Po zakończeniu przymusowego odwyku, szeryfa czeka kilka ładnych lat odsiadki. Prawa do opieki nad Stilesem lada dzień zostaną mu odebrane i przyznane naszym rodzicom jako tymczasowym, prawnym opiekunom. Prokurator podobno mało nie rozszarpał na strzępy szeryfa na widok zdjęć z obdukcji Stilesa.
   
- To dobrze. Należałoby mu się. Mam nadzieję, że w więzieniu dostanie to, na co zasłużył.
   
- Na pewno nie będzie mu lekko. Nawet nie chcę wiedzieć jak skazańcy traktują w pace byłych stróżów prawa. - Derek potaknął, dając znak, że rozumie.
   
- Ale co jeśli po wyjściu z więzienia będzie chciał odegrać się na Stilesie? - spojrzał przerażony na drobną postać partnera. Nie przeżyłby, gdyby znów miał go zobaczyć w tak opłakanym stanie, jak podczas ich pierwszego spotkania. Mogli obaj być uważani jeszcze za dzieciaków, ale wilk Dereka już wybrał i uznał Stilesa za swojego. Zwierzę w nim było gotowe zabić każdego, kto zagrażał ich partnerowi. I Derek w pełni się z nim zgadzał.
   
Laura prychnęła głośno, przewróciła oczami i spojrzała na niego z pobłażliwym, lekko kpiącym uśmiechem.
   
- Gdy Stilinski wyjdzie z więzienia, Stiles będzie już dawno pełnoletni. Poza tym byłabym wielce zdziwiona, gdyby w między czasie nie zmienił nazwiska na Hale. - policzki Dereka oblały się rumieńcem, na co kobieta uśmiechnęła się złośliwie. Szybko jednak na jej twarz powróciła powaga. - Będziesz jutro na rozprawie?
  
- Oczywiście, że tak - warknął oburzony, błyskając złotymi tęczówkami w stronę siostry. - To mój partner. Mogłem nie być na niego przygotowany, ale zapewniam, że kocham go z całego serca i zamierzam wspierać na każdym kroku do końca życia. I czego się głupio uśmiechasz?
  
- Wybacz - powiedziała. - Tylko tak bardzo się zmieniłeś odkąd go odnalazłeś. W życiu bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek usłyszę z twoich ust tak pełne emocji i uczuć słowa. Poważnie Der, stałeś się zupełnie innym człowiekiem, odkąd masz Stilesa. Lubię cię takiego - dodała, nim wyszła, zamykając za sobą cicho drzwi. Zostawiając go samego, siedzącego na podłodze, obok łóżka, ze śpiącym Stilesem, tulącym się do jego dłoni, jak do żywego, pluszowego misia. I nie mógł być jej bardziej wdzięczny. Bo mógł bez krępacji zrzucić z siebie ubrania i zmienić się w wilka, który już wystarczająco długo czekał na kontakt z ich partnerem.

8 komentarzy:

  1. Coś niespotykanego, uczuciowy Derek, ale bardzo mi się taki podoba :) Nie jest bufonem, a ukochanym partnerem, na którego Stilles może liczyć :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego Dereka to ja kocham 😍 Jeszcze raz dziękuję za ten słodki tekst :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miły i kochający Dereck to jednak dziwna odmiana... W tej wersji też jest świetny, ale jednak przywykłam do sarkazmu i wrednych docinek...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, Derek taki uczuciowy bardzo mi się podobał, jest tutaj kimś takim na kim Stilles może zawsze polegać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń