piątek, 10 listopada 2017

Tylko ciebie chcę - Rozdział 8


Serce pik, pik, pik
dzień za szybą znikł,
w snach odwiedzą was małe anioły.
Serce pik, pik, pik,
Łowca fik, fik, fik
Pora spać, pora spać.

 

 

- Mamo, mamo, mamo! Zobacz! Udało mi się zrobić mój pierwszy amulet ochrony przed akumami. – mały Stiles wyciągnął ręce w stronę matki, trzymając na otwartych dłoniach niewielki drewniany krążek, na którym wyrył kuchennym nożem starożytne symbole, mające zapewnić ochronę temu, kto go nosił i zapobiec skażeniu jego ciała i duszy demoniczną mocą, która z kolei prowadziła do gnicia ciała i zamienienia się go w proch, jednym słowem śmierci. Stiles był z niego bardzo dumny. Zwłaszcza, że był on pierwszym, który stworzył i od razu okazał się dobry. A przynajmniej tak powiedziała Maria, a kto miałby więcej wiedzieć o znakach ochronnych i walce z akumami, niż ona?

- Mamusiu? – zapytał, przyglądając się matce, która stała do niego tyłem, sącząc kawę z kubka. Na dźwięk jego głosu wyraźnie się spięła, garbiąc ramiona i zaciskając uchwyt na kolorowym, pstrokatym kubku, który tak bardzo nie pasował do jej czarnego stroju i ponurego wyrazu twarzy.

- Mama jest zmęczona, kochanie. – zimna, drobna dłoń o mlecznobiałej skórze, miękkiej jak aksamit, wylądowała na jego ramieniu. – Dajmy jej odrobinę odpocząć. Może pójdziemy do twojego pokoju i pokażesz mi jeszcze raz ten skarb? Opowiesz mi dokładnie jak on działa. Może nawet uda nam się wymyślić, jak zamocować go na sznurku, żeby móc go nosić na szyi.

Stiles z szerokim uśmiechem odwrócił się w stronę wysokiej kobiety w czarnej, długiej sukni, zdobionej wiecznie żywymi, czerwonymi różami, które tak pięknie pachniały.

- Tak. Chodźmy, Mario.



Hokus pokus innocence fokus
we śnie staje wśród was
mały anioł, cicho sza
i otwiera przygód smak.

 

 

Stiles zajrzał do kuchni, widząc zapalone światło. Przy stole siedziała mama, nalewając do szklanki jakiś bursztynowy płyn z butelki. Stiles skrzywił się czując nieprzyjemny zapach. Mama była potargana, jej zwykle nienaganny makijaż rozmazany, a pod oczami tworzyły się fioletowo-sine ślady świadczące o tym, że kobieta nie spała najlepiej.

Chłopiec wszedł do kuchni, przyciskając do piersi maskotkę dinozaura. Klapiąc na podłodze bosymi stópkami.

- Mamusiu, nie mogę spać. – przetarł pięścią oczy.

- A co mnie to obchodzi? – kobieta prychnęła, nie odrywając wzroku od szklanki.

- Mamusiu, czy mogłabyś mi poczytać bajkę? Albo chociaż posiedzieć ze mną dopóki nie zasnę?

- Wypierdalaj! Nie widzisz, że jestem zajęta!?

 

Serce pik, pik, pik
dzień za szybą znikł,
w snach odwiedzą was małe anioły.
Serce pik, pik, pik,
Łowca fik, fik, fik
Pora spać, pora spać.

 

 

Stiles siedział skulony na tyłach domu, pochlipując cicho, nie chcąc jeszcze bardziej rozzłościć mamy. I tak już była bardzo zła, że pobrudził nowe spodnie. A przecież nie zrobił tego specjalnie. To nie była jego wina, że potknął się o wystający korzeń i upadł na kamienie, niszcząc ubranie i kalecząc dłonie.

Przetarł brudnymi od ziemi rączkami zapłakane policzki, brudząc je jeszcze bardziej.

- Auć – miauknął boleśnie, gdy słone łzy dostały się na zadrapane wnętrza dłoni, sprawiając, że krwawiące rany zapiekły tylko bardziej. Wiedział, że powinien przemyć je wodą, ale tak bardzo bał się wejść do domu, żeby mama nie zaczęła znowu krzyczeć. Nie lubił, gdy mama się gniewała.

- Co tu robisz, kochanie? – Stiles poderwał głowę spłoszony, bojąc się, że to mama go znalazła, chcąc go znowu złajać. Odetchnął z ulgą, widząc przykucającą przy nim Marię. Kwiaty na jej sukni zaszeleściły, gubiąc kilka zimno niebieskich płatków, pachnących piękniej, niż cokolwiek Stiles znał.

- Ja… - zachlipał, zaciskając dłonie w pięści, ignorując ból i przycisnął je do piersi, nie chcąc by Maria zobaczyła jego pokaleczone ręce.

- Chodź, kochanie. Musimy opatrzyć twoje rączki i zmienić ubranie. – pogłaskała go po włosach, uśmiechając się do niego pełnymi, czerwonymi, ciepłymi ustami, tak innymi od kwiatów na jej sukni.

- Nie jesteś na mnie zła? – zapytał niepewnie.

- A zrobiłeś to specjalnie?

- Nie. Potknąłem się.

- Czyli nie mam powodu, żeby się na ciebie złościć. – pomogła mu się podnieść, trzymając go za nadgarstki.

- Czyli nie będziesz krzyczeć? – upewniał się.

- Nie będę. Ale musisz mi obiecać, że następnym razem będziesz uważniej chodził i patrzył pod nogi.

- Obiecuję, Mario! – Stiles uśmiechnął się do kobiety, odzyskując humor.

 


We śnie nie ma granic,
w wielkim bucie zwiedzaj świat.
Archanioła za rękę złap
Zbieraj gwiazdy z gwiezdnych map.

 

 

- Mario, jak jest w zakonie? Mama nie chcę mi powiedzieć. Czy to jakaś tajemnica? Za każdym razem, gdy ją o to pytam lub proszę, żeby zabrała mnie ze sobą, zaczyna krzyczeć. Kilka razy nawet mnie uderzyła. – potarł bolący policzek. - Czy to coś złego, że pytam? Nie powinienem tego robić? – Stiles siedział na huśtawce, machając od niechcenia nogami. Na jego policzku powoli wykwitał pokaźny siniec po ostatniej rozmowie z mamą. Naprawdę nie rozumiał co takiego złego zrobił. Przecież miał porządek w pokoju, niczego ostatnio nie zniszczył, ani nie spsocił. Naprawdę nie rozumiał dlaczego mama go uderzyła. Może po prostu był złym dzieckiem i należało karać go zawczasu?

- Kochanie, zadawanie pytań nigdy nie jest złe. Uczenie się, poznawanie, jest naturalną rzeczą. Po prostu na poznanie niektórych odpowiedzi jesteś jeszcze troszkę za mały. – Stiles zwiesił smętnie głowę. – Ale obiecuję, że jak będziesz troszkę większy, to wszystkiego się dowiesz.

- Dziękuję, Mario. – uśmiechnął się szeroko do kobiety.



Serce pik, pik, pik
dzień za szybą znikł,
w snach odwiedzą was małe anioły.
Serce pik, pik, pik,
Łowca fik, fik, fik
Pora spać, pora spać.

 

 

- Nie możesz go tak traktować! To nasze dziecko! Nasz syn! Nie możesz obwiniać go za całe zło tego świata!

- To nie jest moje dziecko! To jakiś wybryk natury. On nie jest moim dzieckiem!

- Sama mówiłaś, że sprawdzenie tego, gdy był w fazie płodu było najlepszym rozwiązaniem. Mówiłaś, że gdy się urodzi to może być już za późno, bo mógł tego nie przeżyć.

- I szkoda, że tak nie zrobiłam. Przynajmniej pozbylibyśmy się tego potwora.

- Jak w ogóle możesz tak mówić!? Co z ciebie za matka!?

- Żałuję, że w ogóle go urodziłam, John! Żałuję, że go urodziłam. Jest tylko kulą u nogi.

Stiles siedział skulony na łóżku w swoim pokoju. Przyciskał do piersi swoją ulubioną maskotkę, starając się ze wszystkich sił nie rozpłakać. Obok niego siedziała Maria. Ze smutną miną głaskała go po głowie, nucąc po cichu jakąś melodie.

- Mario, dlaczego mamusia i tatuś się kłócą?

- Dorośli czasem tak mają, kochanie. Spróbuj zasnąć, skarbie, jest już bardzo późno.

- A zostaniesz ze mną i poczekasz aż zasnę? – zapytał z nadzieją. Nie chciał zostać sam. I choć nie chciał się do tego przyznać, bał się krzyków rodziców. Sprawiały, że czuł się nieswojo i było mu bardzo przykro.

- Oczywiście, kochanie. – kobieta uśmiechnęła się do niego czule, na co Stiles odpowiedział uśmiechem.

- Dziękuję, Mario.



A kto zasypia z płaczem
niech żałuje,
bo tyle przygód wciąż traci
we śnie.

 

 

- Mario, dlaczego mama mnie nie kocha?

- Kto ci nagadał takich głupot, kochanie? – kobieta podeszła i przyklękła obok niego, przytulając go do piersi. I choć jej objęcia były zimne jak lód, dla Stilesa były czymś najwspanialszym, co znał. Nikt inny go tak nie przytulał. Nie z taką troską i nieopisaną miłością. Nawet tata, który rzadko bywał w domu i nie najlepiej radził sobie z wyrażeniem uczuć. Mama nigdy go nie przytulała. Ilekroć ją o to poprosił, odsyłała go z krzykiem, nierzadko go przy tym policzkując lub rzucając w niego jakimś przedmiotem.

- Mario, dlaczego to ty nie mogłabyś być moją mamą?



Serce pik, pik, pik
dzień za szybą znikł,
w snach odwiedzą was małe anioły.
Serce pik, pik, pik,
Łowca fik, fik, fik
Pora spać, pora spać.


 

- Mario?

- Tak, kochanie?

- Czy mogłabyś… - Stiles odwrócił twarz zawstydzony, ukrywając ją w puchatej poduszce.

- Co takiego, kochanie? – przysiadła obok niego na łóżku. Z ciepłym uśmiechem poprawiła mu kołdrę. 

- Czy mogłabyś zaśpiewać mi kołysankę. I nie, wcale nie jestem na to za duży. Scott powiedział, że jego mama śpiewa mu przed snem i tak się zastanawiałem, czy ty też mogłabyś mi zaśpiewać?

- Oczywiście, kochanie.
Serce pik, pik, pik
dzień za szybą znikł,
w snach odwiedzą was małe anioły.
Innocence jest już w twym śnie,
czas już spać, pora spać.

Kobieta pochyliła się nad śpiącym chłopcem, składając na jego czole, tuż nad lewym okiem delikatny pocałunek.

- Śpij dobrze, mały łowco, nikt nie wie, co przyniesie jutro.

10 komentarzy:

  1. To smutne jak stilinski był traktowany przez swoją mamę. Dobrze ze była tam Maria a tak wogule kim ona jest?
    Marlen

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu Maria jest zimna...??? Pomińmy kwestie tego kim w ogóle jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na to pytanie już w następnym rozdziale.

      Usuń
    2. Już nie mogę się doczekać
      Marlen

      Usuń
  3. Szczerze z tych dotychczasowych wypowiedzi Stillsa myślałam, że jego matka była złotą kobietą i kochała go nad życie, a tu coś takiego? Dlaczego chciała zabić Stillsa i nazywa go potworem? Przecież był tylko dzieckiem, a jego matkę można ocenić jako potwora, bo nie kochała własnego dziecka.
    Kim jest Maria? Pewnie członkiem tego tajnego zakonu, ale dlaczego tak blisko trzymała się Stillsa i była dla niego jak matka?
    Czy ta kołysanka, ma jakieś ukryte znaczenie?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, jak wiele pytań. Na część odpowiedz czeka nas w następnym rozdziale, ale na resztę trzeba będzie poczekać.
      Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  4. Cudo... Biedny Stiles! Miałam łezki w oczach, jak można nie kochać swojego dziecka? Fajna perspektywa wyszła z tego opowiadania. Bardzo mocno życzę weny i czekamy na ciąg dalszy. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Kolejny rozdział już w piątek.

      Usuń
  5. Hej,
    wspaniały rozdział, to tak przykre, że Stillsa tak traktowała własna matka... kim jest Maria, zawsze była obok
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń