niedziela, 5 listopada 2017

Po drugiej stronie lustra - Rozdział 1

Początkowo zamierzałam odegrać to trochę inaczej, ale tak chyba będzie zabawniej :)
Przepraszam za ewentualne błędy.
  
Derek ziewnął przeciągle i przetarł dłońmi zaspaną twarz. Odrzucił na bok cienką kołdrę, którą przykrywał się w czasie snu bardziej z powodu nawyku i prywatnego kaprysu odcięcia się w pewien sposób od świata w małym kokonie, niż z potrzeby osłonięcia się przed zimnem, jak to czynili ludzie. Derek nie był człowiekiem. Był wilkołakiem i jego wilcza część utrzymywała temperaturę jego ciała zawsze powyżej ludzkiej normy i nie spadała nawet podczas snu, gdy jego organizm odpoczywał i się regenerował.

Usiadł na łóżku i wyciągnął w górę ręce, zaplatając je wysoko nad głową, a następnie kolejno zgiął, chwytając za przeciwległy bark, aż nie poczuł lekkiego strzyknięcia. Poruszył barkami rozluźniając zastałe podczas snu mięśnie i wstał z cichym westchnieniem z łóżka. Poranki nigdy nie należały do łatwych. I choć nie był śpiochem, nie oznaczało to wcale, że czasami nie lubił pospać odrobinę dłużej. Pozycja alfy jednak do czegoś zobowiązywała. To on wstawał jako pierwszy i jako ostatni kładł się spać, upewniając się uprzednio, że jego bety znajdują się bezpiecznie w swoich łóżkach, śpiąc smacznie lub przynajmniej odpoczywając. Nie miało znaczenia, że wszyscy byli nastolatkami, pełnymi problemów, nabuzowanymi hormonami i zbuntowanymi. Jego obowiązkiem jako alfy i w ogóle jako starszego było zadbanie o ich bezpieczeństwo. Nawet jeśli to znaczyło, że musiał siłą za fraki i z gaciami wokół kostek wyciągać kogoś z cudzej sypialni o przyzwoitej godzinie. Swoją drogą Scott nadal był o to na niego obrażony. Ale zasady obowiązywały wszystkich bez wyjątku. Każdorazowe nocowanie poza domem watahy musiało być odmeldowywane. Nawet to, gdy bety zdecydowały się spędzić weekend w rodzinnych domach.

Przetarł ponownie twarz i podniósł się z łóżka. W drodze do łazienki zatrzymał się na chwilę przy szufladzie z bielizną, skąd wyciągnął świeże bokserki. Otworzył drzwi, które skrzypnęły lekko zawiasami, dając mu znać, że powinien zdecydowanie prędzej niż później zając się sprawdzeniem i naoliwieniem zawiasów w całej rezydencji. Ten dźwięk zdecydowanie nie należał do przyjemnych, zwłaszcza dla jego wrażliwego ucha i jeśli to w ogóle możliwe wolał nie usłyszeć go już więcej.
Ziewnął ponownie w dłoń, drugą, trzymającą bokserki, starając się wymacać na ścianie włącznik światła. Żarówka zabłysła, a on stanął nieruchomo, nie potrafiąc zrozumieć co się stało.

Jego łazienka zniknęła, zastąpiona przez jakiś dziwny, bogato zdobiony hol z czerwonym dywanem, po którym kręciły się potwory nie z tego świata. Derek dałby sobie rękę uciąć, że na przemoczonych fotelach w kącie siedziały dwie syreny, popijając z porcelanowych filiżanek wodę, z której co rusz wyskakiwały małe, złote rybki. Nie zabrakło też wróżek z zębatymi uśmiechami, rozsiewających wszędzie błyszczący pyłek, za którymi kroczyły koślawym krokiem zombie ze zmiotką i szufelką, sprzątając ten błyszczący bałagan, czarownic z zielonymi twarzami i haczykowatymi nosami i nieodłącznymi miotłami, mumii, czy innych potworów, które Derek kojarzył tylko z filmów, bajek, czy legend.

- Co tu się kurwa dzieje!? – Derek wzdrygnął się i spojrzał w bok. Obok niego stał Stiles. Chłopak z przerażeniem rozglądał się dookoła i spoglądał na siebie.

Derek dopiero wtedy zauważył, że nastolatek ubrany był w długą, kwiecistą sukienkę, spod której wystawał wielgachny, ciążowy brzuch. Sam Derek z niewyjaśniony sposób nagle miał na sobie jeansy i białą koszule z krawatem. I żeby tego było mało, koło jego nóg kręciło się kilka szczeniaczków, gryząc i obśliniając jego skórzane buty.

- Co tu się… - piskliwy głos Stilesa zamarł, a chłopak z rozdziawionymi ustami zapatrzył się w coś przed nimi. Derek podążył za nim spojrzeniem i z pewnością zrobił równie niemądrą minę, co Stilinski.

W ich stronę szedł Deaton. Ale nie taki, jakiego go znali. Weterynarz miał na sobie czarną koszule z wysokim kołnierzem, a z każdym kolejnym krokiem, jego peleryna poruszała się, jak targana na wietrze, choć znajdowali się w zamkniętym pomieszczeniu, a Derek nie wyczuwał nawet najmniejszego ruchu powietrza. Twarz Deatona była odrobinę bledsza niż zwykle, nabierając lekko szarego odcienia, a gdy mężczyzna się uśmiechnął, widoczne były jego długie, szpiczaste kły, jak u wampira.

- Deaton? – zapytał niepewnie Derek, nie bardzo rozumiejąc co się wokół niego dzieje, ani to, jak się tu znalazł.

- Deaton, och dzięki. Możesz nam powiedzieć co tu się dzieje i jak my się tu znaleźliśmy? Chwilę temu szedłem do kuchni, przygotować ojcu kanapki i sałatkę do pracy, a później zgasło światło i znalazłem, a raczej znaleźliśmy – spojrzał na Dereka - się tutaj. I nie wiedzieć czemu mam na sobie te babskie ciuchu i najwidoczniej jestem w ciąży, co jest szalenie dziwne i niekomfortowe, bo coś mi nieprzyjemnie naciska na pęcherz i porusza w moim brzuchu, przez co mam wrażenie, że znajduję się w filmie Obcy i zaraz mały kosmita rozerwie mi brzuch, wydostając się na świat.

Deaton parsknął śmiechem, wprawiając tym Dereka w konsternacje. Coś tu się nie zgadzało i to bardzo. Miał nadzieje, że to tylko sen i zaraz się obudzą.

- Och, Stiles, jak zawsze trzymają się ciebie żarty. Ale proszę, proszę, co ja widzę? Spodziewacie się kolejnego dziecka? Brawo Derek. – weterynarz potrząsnął dłonią Dereka, na co ten starał się nie skrzywić. Ręka Dentona była nieprzyjemnie chłodna, żeby nie powiedzieć zimna jak lód.

- Które to już szczenie 322, 323? - Derek wytrzeszczył oczy, a obok niego Stiles jęknął z przerażeniem. – Tak w ogóle o miło was widzieć. Cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie. A zatem, witam was w Hotelu Transylwania!

6 komentarzy:

  1. Nie, nie wierzę, moja ulubiona bajka, ale super :D
    Zupełne zaskoczenie, które szczenię?
    Co się dzieje? Myślę, że Derek i Stiles mają zabójcze miny w tym momencie xD
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tylko na chwilę, ale sza ;)
      A co do min, jestem pewna, że masz rację.
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Będziesz kontynuować to opowiadanie?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    cudownie, a jeszcze ta ilość szczeniąt bosko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń