Peter patrzył z kpiącym uśmieszkiem, jak jego
siostrzeniec wścieka się i miota po całej rezydencji u kresu wytrzymałości.
Derek tylko cudem hamował się przed przemianą, choć jego oczy co chwilę
błyskały szkarłatem, a brwi zanikały.
A wszystko za sprawą pewnego małego, choć
niezwykle zmyślnego i irytującego kociaka, który od ponad tygodnia uprzykrzał
życie większości członków watahy.
Stiles w postaci kota doprowadzał Dereka do
szału równie skutecznie, co w swojej dwunożnej formie. A może nawet i bardziej.
Peter nigdy by nie podejrzewał, że młody alfa
pałał tak wielką nienawiścią do kotów i tego, co się z nimi wiązało. Młody
mężczyzna stale tylko narzekał na sierść na ubraniach, fotelach i dywanach.
Wściekał się na Stilesa za obdrapane meble, z których kot zrobił sobie prywatny
drapak. Szybko mu jednak przechodziło, gdy Peter interweniował, przypominając
mu, że jako szczenię, Derek był tysiąc razy gorszy.
Obaj przedstawiciele rodziny Hale i reszta
watahy musiała przyzwyczaić się do obecności kota w domu sfory. Nie mieli
wyboru. Szeryf poodstrzelałby im tyłki za zostawienie jego jedynego syna bez
opieki, w takim stanie. A Peter zbyt dobrze pamiętał, jak to było mieć srebrną
kulę w półdupku i wolałby tego nigdy więcej nie powtarzać. Po pierwsze jeszcze
nigdy nie czuł się tak upokorzony, jak w momencie, gdy musiał prosić o pomoc w jej
usunięciu. Po drugie to pieruństwo cholernie bolało. No i nie mógł usiąść na
zadku przez ponad dobę. Nawet leżenie było nieprzyjemne.
Całe szczęście nie czekała ich wieczność z kotem-Stilesem,
więc istniała możliwość, że Derek jednak nie wydepcze dziury w dywanie, na
środku salonu, a Peter...
Cóż, on w sumie też się cieszył z tego powodu.
Zaczynało mu już brakować dobrego partnera do
rozmowy, który nie uciekał od niego z krzykiem lub płaczem, gdy tylko zaczynał
jakąś dłuższą wypowiedz, a co ważniejsze rozumiał przynajmniej połowę z tego,
co straszy Hale mówił.
Całe szczęście Deaton po obejrzeniu i
szczegółowym zbadaniu Stilesa, (który naturalnie nie był szczęśliwy, że go
zmacano wbrew jego woli) stwierdził, że nie może pomóc nastolatkowi w zdjęciu
zaklęcia, które miało charakter czasowy i powinno niebawem ustąpić samo.
Wataha nie miała zatem innego wyboru, jak
czekać.
Petera bardzo bawiła myśl, że kot stał się
maskotką wilkołaczej watahy. Zwłaszcza, że był on jedynym wilkołakiem, którego
Stiles w pewien sposób tolerował. Może nawet lubił. W każdym razie tylko on
mógł dotykać Stilinskiego. To z nim kot spał. To jemu pozwalał drapać się za
uszkiem i wyczesywać swoje gęste futro.
Które Peter później z mściwą przyjemnością wrzucał
do kieszeni Dereka.
Stiles był bardzo kapryśnym stworzeniem, które
nie pozwalało się dotykać nawet Scottowi. Nieważne, że beta go karmił i starał
się spełniać wszystkie zachcianki. A nawet z miną męczennika sprzątał kuwetę.
Stiles fukał i syczał na przyjaciela ilekroć ten próbował go wziąć na ręce lub
choćby pogłaskać. Peter podejrzewał, że miało to związek z pierwszym dniem
Stilesa w ich domu jako kota, kiedy to McCall parokrotnie się o niego potknął,
a raz nawet przytrzasnął mu ogon drzwiami.
I jeśli ten patykowaty nastolatek na co dzień
był wkurwiającym gnojkiem z umysłem jak żyleta i demonicznymi pomysłami, to
trzeba było go widzieć, wtedy, gdy pałał żądzą zemsty.
Hale chyba nigdy nie bawił się tak dobrze, jak
tamtego popołudnia. (Nawet w dniu, gdy Derek dostał pierwszej erekcji i
przerażony wrzeszczał wniebogłosy, że jego ciało opętał demon.) W
przeciwieństwie do Scotta, który będzie ten dzień zaliczał do najbardziej przerażających
i będzie go pamiętał do końca swojego nudnego, szczenięcego życia.
No i Peter upewnił się w przekonaniu, że już
nigdy więcej nie zamierza narazić się Stilesowi. Nie żeby zamierzał po tej
akcji z koktajlem Mołotowa. Wolał jednak jeszcze raz przeżyć postrzał w tyłek,
jeśli to miało znaczyć, że zachowa swoje genitalia bezpieczne i w całości. Z
dala od kocich pazurów. Zwłaszcza, że jak miał okazję to zaobserwować u
McCalla, te rejony ich ciał nie goiły się tak szybko, jak reszta.
Peter uśmiechnął się rozbawiony tym
wspomnieniem.
- Co cię tak bawi? – warknął Derek.
- Nic takiego.
Młodszy Hale zatrzymał się w połowie kroku,
unosząc na niego pytająco brew.
- To już nie wolno uśmiechać mi się bez żadnego,
większego powodu? Drogi siostrzeńcze, życie jest zbyt krótkie, by przejmować
się wszystkim. Sam się o tym dowiedziałem. I jeśli dobrze sobie przypominam,
zawdzięczam to pewnemu gadatliwemu nastolatkowi. W każdym razie powinieneś
trochę odpuścić. Na dobre ci to wyjdzie. I może w końcu znajdziesz chwilę, na
pozbycie się tego kołka z tyłka.
Alfa warknął w odpowiedzi, spuszczając wzrok na
kolana Petera, gdzie leżał rozwalony Stiles. Derek skrzywił się z niesmakiem na
widok kota, po czym wyszedł z pokoju odprowadzony przez dwie pary zmrużonych,
rozbawionych oczu.
- Mógłby trochę przystopować i się uspokoić. W
końcu Deaton powiedział jasno i wyraźnie. Nie da się nic zrobić, by przywrócić
cię do pierwotnego stanu. Zaklęcie z czasem samo zacznie tracić moc. A zajmie
to nie dłużej niż miesiąc. Nie rozumiem czemu mój drogi siostrzeniec się tak
miota i lata jak kot z pęcherzem.
Peter otrzymał
w odpowiedzi oburzone fuknięcie, a dwie pary cienkich, ostrych pazurków
wbiły się ostrzegawczo w jego jeansy na udzie.
- Wybacz. Zapomniałem. – starszy Hale wyszczerzył
się rozbawiony i podrapał Stilesa za uchem.
***
- Miauuu... – Petera obudziło głośne,
przeciągłe miauknięcie prosto w ucho.
- Już. Zaraz wstanę – mruknął niewyraźnie,
przewracając się na drugi bok. Pociągnął za kołdrę, nakrywając się nią cały, po
czubek głowy.
- Miauuu! – Hale usłyszał oburzone miauknięcie,
po czym ktoś brutalnie zdarł z niego nakrycie.
- No dobra, dobra – warknął niezadowolony tak
wczesną pobudką. Ziewnął przeciągle, przecierając wnętrzami dłoni twarz i oczy.
Zamrugał parokrotnie. Zmarszczył brwi i jeszcze raz przetarł oczy.
Efekt się nie zmienił.
Znajdował się nos w nos ze Stilesem.
Ludzkim Stilesem.
A przynajmniej prawie ludzkim, bo na głowie
nastolatka znajdowała się para kudłatych, kocich uszu, które płasko przylegały
do jego głowy. Oczy o pionowych źrenicach zmrużone były w wyrazie irytacji, a puszysty
ogon za plecami chłopaka miotał się na prawo i lewo, ze świstem przecinając
powietrze.
Był wkurzony.
- O cholera! – Peter zaklął szeptem, gdy coś do
niego dotarło.
Stiles był całkiem nagi. I znajdował się w jego
łóżku!
Stilinski syknął po kociemu i zaburczał
gniewnie, a Peter zaczynał nabierać pewności, że kula w zadku miała być jego
najmniejszym problemem.
Był pewny, że szeryf go żywcem spali. A wolał
tego nie przeżywać po raz drugi.
Derek z erekcją... Peter z przypaloną sierścią... Stiles z kocimi genami... No no, coraz lepiej!!!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
Ciekawi mnie co teraz zrobi Stelles :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo i również pozdrawiam,
UsuńU-water.
Kotowaty Stelles bardzo przypadł mi do gustu i niezależnie od rozbawienia jego ojca mógłby taki przez chwile być:-)
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by szeryf byłby rozbawiony. Na pewno nie na początku :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam,
U-water.
No to teraz już rozumiem ten gif ze Stillesem 😄 Wygląda na to że mimo częściowego odzyskania ciała Stilles ma nadal kocie zachowania :) Fajnie bo dalej będzie wkurzał Dereka, a poza tym zwierzęta nie mają oporów przed okazywaniem swoich potrzeb/ciągot a ktoś tu jest nagi z kimś w łóżku :) Kto wie co z tego wyniknie? 😆 Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń:D Oj tak, wkurzanie Dereka przede wszystkim. Co do reszty. Sha, nic nie powiem.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam,
U-water.
Napiszę tak:
OdpowiedzUsuńŚwietne, poprostu świetne.
Pozdrawia
Mefisto
Dziękuję bardzo :)
UsuńRównież pozdrawiam,
U-water.
Hej,
OdpowiedzUsuńrewelacja, Stiles już powrócił do ludzkiej postaci, no prawie ;) choć liczyłam, że dłużej będzie w kociej postaci... robi się coraz ciekawiej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cieszę się, że ci się podoba :)
UsuńPozdrawiam