Kitty kitty Stiles - Rozdział 4


Peter z Derekiem siedzieli we dwóch w salonie, pochyleni nad jedną ze starych ksiąg. Starali się znaleźć rozwiązanie problemu, jakim stała się rosnąca liczba gwałtów w Beacon Hills. Policja podejrzewała, że za wszystkie osiem przestępstw odpowiada jeden sprawca. To miałoby sens, biorąc pod uwagę, że schemat działania za każdym razem był taki sam. Ktoś wyprowadzał z imprez naćpane środkami odurzającymi i alkoholem dzieciaki, zaciągał je do lasu i tam wykorzystywał seksualnie.

Nie miało znaczenia, czy to chłopak, czy dziewczyna.

Problem jednak polegał na tym, że według wyników przeprowadzonych badań, w żadnym przypadku nie doszło do penetracji, a wszystkie ofiary zgodnie zeznały, że zostały siłą zmuszone do czynności seksualnej i nie pamiętają sprawcy.

Peterowi nic tu nie pasowało. Nie miał pojęcia kto, ani dlaczego wyprowadzał te wszystkie nastolatki. Nie wiedział również w jaki sposób dochodziło do gwałtu. skoro nie było jego najmniejszego śladu. Ofiary nie miały żadnych otarć ani siniaków wskazujących na to, że się broniły, a jedyne ślady płynów ustrojowych pochodziły od nich samych.

Jedynym co uwiarygodniało fakt, że doszło do gwałtu, to brak bielizny u skrzywdzonych, ślady środków odurzających w ich organizmach i liczba zaistniałych zgłoszeń.

Policjanci zaczęli podejrzewać, że w Beacon pojawił się diler testujący nowy narkotyk. Niestety na tą chwilę brakowało na to dowodów.

Peter nie zgadzał się z pomysłem śledczych, podobnie jak jego siostrzeniec i większość watahy. Ich zdaniem jakaś magiczna istota znowu zapałętała się do miasta, a ich obowiązkiem było się jej pozbyć jak najszybciej.

Z tym, że tym razem to zadanie mogło okazać się niezwykle trudne.

Zwłaszcza, że jedyna (poza nim rzecz jasna) myśląca osoba w tej sforze, miała obecnie ogon i nie porozumiewała się ludzką mową.

W skrócie?

Sytuacja była beznadziejna.

- Przejrzyjmy to jeszcze raz. Tu musi coś być na temat tej istoty – westchnął Derek, przecierając twarz, na której malowało się zmęczenie. Peter zapewne nie wyglądał lepiej, choć nigdy by się nikomu do tego nie przyznał.

- Zostawmy to. – odchylił się na oparcie fotela, który już dawno zaklepał jako swój. - Tu nic nie ma. Przeglądaliśmy ją dokładnie trzy razy. Strona po stronie.

- To. Musi. Tu. Być. – Derek zawarczał przez zaciśnięte zęby. – Nie ma innego wyjścia.

- Możesz poprosić Deatona o pomoc. – czuł rozbawienie na widok miny siostrzeńca, gdy tylko wspomniał o weterynarzu. Dla nikogo nie było tajemnicą, że Derek nie przepada za mężczyzną i proszenie go o pomoc było ostatnią rzeczą, jaką miał zamiar zrobić.

- Nie. – Peter prychnął na widok błyskających w jego stronę, czerwonych oczu.

- W takim razie co zamierzasz zrobić?

- Szukać dalej.

- Gdzie? – naciskał dalej, wiedząc, że ten upór jest bezcelowy. Potrzebowali pomocy. Nawet on był gotów to przyznać. Nie wiedzieli, z czym mają do czynienia, ani gdzie szukać rozwiązania. Wcześniej Derek przejrzał pozostałe księgi, a on nawet przeszukał strony internetowe. Bezskutecznie.

– Derek, przyznaj w końcu, że nie jesteś nieomylny. Twój ośli upór doprowadzi kiedyś do katastrofy. Dlatego zrób w końcu coś mądrego i schowaj swoją dumę do kieszeń.

- Mówisz zupełnie jak Stiles.

- Wiedziałem, że nie bez powodu lubię tego dzieciaka. – uśmiechnął się kącikiem ust.

Derek westchnął przeciągle.

- Co ty byś to zrobił na moim miejscu?

- Po pierwsze nie dopuściłbym do tego, by mój resercher skończył w ten sposób. – Peter wskazał dłonią na Stilesa, który siedział przed półką z książkami, wpatrując się z namaszczeniem na malujący się na woluminach snop światła, odbity przez szybę w oknie. Jego koci ogon poruszał się leniwie na boli, przyspieszając, gdy plamka się przemieściła. Jak na zawołanie chłopak odwrócił się w ich stronę, obdarzając obu beznamiętnym spojrzeniem, po czym fuknął po kociemu, poruszył uszkami i wrócił do przerwanej czynności.

Peter uśmiechnął się rozbawiony.

Stiles od rana był na niego obrażony. Ciągle na niego fukał i nie pozwalał się dotknąć. A wszystką za sprawą tego, że Peter zmusił go założenia ubrań. Nawet jeśli to była tylko luźna koszulka i bokserki.

Widocznie koty miały jakąś awersję do noszenia odzienia.

W normalnych warunkach Peter zdecydowanie nie miałby nic przeciwko oglądaniu nastolatka nago. Problem jednak pojawiał się, gdy trzeba było wyjść z pokoju i stanąć przed innymi członkami watahy lub co gorsza przed samym szeryfem. Jakoś wątpił, by mężczyzna był wstanie zaakceptować fakt, że jego syn nagle nabrał nudystycznych zapędów i postanowił udawać dziecko kwiatów, czy jak to się tam nazywało i biegając po mieście z fujarą na wierzchu.

Dziękuję bardzo. Lubił swój tyłek taki, jaki był. Bez dodatkowych dziur po kulach.

- Mógłbyś choć na chwilę być poważny? To pilna sprawa. – Derek brzmiał na zdesperowanego i u kresu wytrzymałości. Czyli dokładnie tak, jak Peter lubił. Jego siostrzeniec był wtedy tak bardzo podatny na zaczepki i tak pięknie reagował napadami złości.

Przecudny widok. Godny uwiecznienia dla potomnych.

- Jestem jak najbardziej poważny. – no może odrobinę nagiął prawdę. – I nadal uważam, że bez pomocy sobie z tym nie poradzimy. No – uśmiechnął się bezczelnie. – chyba, że zamierzasz poprosić Stilesa o pomoc.

- Słuchaj… - Derek zaczął, używając głosu alfy i błyskając w jego kierunku szkarłatnymi ślepiami.

Przerwał mu jednak głośny huk spadającej książki.

Obaj jak na zawołanie zwrócili głowy w stronę nastolatka.

Stiles stał przed regałem, spoglądając na nich przez ramię z niewinnym wyrazem twarzy. U jego stóp leżała książka, która więcej niż prawdopodobnie spadła chwilę temu, robiąc tyle hałasu.

Derek tylko zgrzytnął na to zębami i zmarszczył mocniej brwi. Po chwili odetchnął głośniej i odwrócił się powrotem do Petera.

- Słuchaj… - zaczął ponownie, jednak tym razem przerwało im głośne miauknięcie Stilesa, który ponownie siedział na podłodze, tym razem przodem do nich.

Derek warknął pod nosem, obrzucając Stilinskiego nienawistnym spojrzeniem. Nastolatek tylko fuknął na alfę, odpowiadając mu tym samym.

Peter nie próbował nawet kryć swojego rozbawienia, co tylko jeszcze bardziej rozdrażniło Dereka.

- Słu…

- Miauuuuł – Stiles zamiauczał jeszcze donośniej, co ułamek sekundy później zostało zagłuszone ryknięcie Dereka. Młodszy Hale poderwał się do pionu i wybiegł z pokoju warcząc i złorzecząc.

Peter odprowadził siostrzeńca wzrokiem, śmiejąc się pod nosem.

- Miauł? – Stiles trącił jego nogę ręką w typowo kocim ruchu.

- Co tam? – zapytał, pochylając się do nastolatka i głaszcząc go między uszami. Stiles od razu zamruczał i zmrużył oczy w wyrazie przyjemności. Po chwili odsunął jednak głowę i się otrząsnął. Zamiauczał ponownie.

- O co chodzi, kociaku? – Peter zmarszczył brwi, nie rozumiejąc o co mogło chodzić nastolatkowi.

Stiles tylko fuknął na niego przez nos i położył po sobie uszy w geście irytacji. Jego ogon zaczął się powoli za nim poruszać, zdradzając jego rosnące rozdrażnienie.

- Wybacz, ale nie rozumiem po kociemu. – wzruszył ramionami, na co Stiles ponownie fuknął i wskazał ruchem głowy na leżącą na ziemi książkę.

- Chcesz żebym ci poczytał? – uniósł pytająco brew, pochylając się do przodu żeby sięgnąć po wolumin.

Nastolatek miauknął jedynie w odpowiedzi, co Peter uznał za tak.

Wziął do ręki tomiszcze i przyjrzał mu się dokładnie.

- Co my tu mamy? – mruknął sam do siebie, przerzucając strony. W którymś momencie został zatrzymany przez dłoń Stilinskiego.

Spojrzał zaintrygowany na Stilesa, a później na stronę, która najwyraźniej zainteresowała nastolatka. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy zrozumiał na co patrzy.

- Cholera! To by wszystko wyjaśniało. Wszystko zdaje się pasować – mruknął do siebie, przebiegając wzrokiem tekst.  – Tak to jest to. – uśmiechnął się kącikiem ust i nachylił ponownie w stronę Stilesa. - Jak widać nawet jako kociak jesteś mądrzejszy od mojego siostrzeńca idioty. – pogłaskał nastolatka po głowie i karku, co jak zdążył odkryć, Stilinski bardzo lubił.

Stiles zamiauczał radośnie, wtulając się policzkiem w jego dłoń i patrząc na niego tymi swoimi dużymi, błyszczącymi oczami.

- Tak. Dobry kotek. Spisałeś się. Jednak i tak nie pozwolę ci chodzić bez ubrania.

Stiles fuknął na niego obrażony, po czym wstał i wyszedł z pokoju.


 

11 komentarzy:

  1. Biedny Stiles, tak się starał, a Peter i tak nie pozwala mu na rozwijanie jego nudystycznych pasji... Tyran, nie człowiek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha XD Jej, aż się popłakałam ze śmiechu ;)

      Usuń
  2. Cudowne <3 Absolutnie zakochałam się w twoim Steteru. A kitty kitty Stiles jest moim ulubionym opowiadaniem. (A mówiłam, że dłuższe rozdziały w Twoim wykonaniu będą genialne i proszę!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      Mam słabość do Steterów, szkoda, że w sieci jest ich tak mało. Postaram się to trochę zmienić, ale to trudne zadanie.

      Usuń
  3. No słodkie, no Derek złośliwa bestia ale takie lubię:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie lubię Stilesa i Petera. Obaj są złośliwi i sarkastyczni :)

      Usuń
  4. Stilles im pomógł i nie otrzymał żadnej nagrody, a to niedobry Peter xD
    Liczyłam po poprzednim rozdziale, na jakąś scenę w pokoju Petera, ale pewnie masz jakiś inny pomysł :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed nami jeszcze ze dwa rozdziały, gdzie zdarzyć się może dosłownie wszystko ;)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  5. Niby taki był niezainteresowany a jednak znalazł rozwiązanie zagadki nad którą glowili się Peter i Derek :) I jeszcze namiauczał na alfę, hehe 😆 Stilles jest boski po prostu w każdym wydaniu 😉 Dziękuję i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki już jego urok :)
      Dziękuję bardzo i również pozdrawiam,
      U-water.

      Usuń
  6. Hej,
    o tak to jest cudowne, Stilles nawet na Petera teraz fuka, bo ten kazał mu założyć ubrania ;) zagadkowa sprawa, jak spadła ta książka to moja podświadomość mówi - rozwiazanie, a potem... miauknięcie i jeszcze jedno... a w konsekwencji Derek wychodzi, a Peter sięga po tą nieszczęsną książkę i co? jest rozwiązanie... ale tekst Petera skierowany do Stilles,  że i tak nie pozwoli mu chodzić bez ubrań wymiata ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń