Derek siedział obrażony przed telewizorem, udając, że bardzo interesuje go ten strasznie nudny film przyrodniczy, który oglądał. Zdążył wywnioskować z niego tylko tyle, że jest o kojotach zamieszkujących park narodowy Yellowstone. Ukradkiem przyglądał się Stilesowi, który od rana kręcił się po domu bez celu i warczał na każdego, kto miał nieszczęście wejść mu w drogę. A przecież to on był złym wilkiem w tym związku. Był alfą! I nie zamierzał dawać ustawiać się po kątach człowiekowi, nawet jeśli ten był jego mężem i Derek kochał go ponad życie.
- Derek – Stiles zagadnął go po ponad godzinnym milczeniu.
Derek zacisnął szczęki, udając, że jest zaabsorbowany oglądaniem programu.
- Derek, muszę coś ci powiedzieć – jego mąż spróbował ponownie z tym samym skutkiem.
Derek nie zamierzał zbyt szybko odpuścić Stilesowi.
- No Derek. Dereczku – młodszy mężczyzna podszedł do niego i przysiadł na oparciu fotela.
- Dereczku. Derusiu – Stiles próbował dalej, ale on był twardy. Nie zamierzał ustąpić.
- Derusiu. Misiu Derusiu – jego szczęka zadrżała przy ostatnim określeniu. I jak on miał się długo gniewać na swojego ukochanego, gdy ten tak słodko się do niego zwracał?
- Kochanie – zamruczał Stiles, zsuwając się na jego kolana.
I tego było już dla niego zbyt wiele.
- Co?
- Nic – Stiles uśmiechnął się drżącym uśmiechem i wcisnął mu w dłoń kawałek materiału, po czym czmychnął z pokoju tak szybko, jakby goniła go wataha wilkołaków.
Derek spojrzał za Stilesem zaskoczony jego dziwnym zachowaniem. Wzruszył ramionami i skupił się na swojej zaciśniętej pięści. Zastanawiał się co też znowu wymyślił jego niemożliwy mąż. Rozchylił palce i aż wstrzymał oddech, gdy zrozumiał co to takiego.
W dłoni trzymał parę mięciutkich, niebieskich, niemowlęcych bucików z białymi pomponami.
Zerwał się z kanapy i pognał na piętro w ślad za ukochanym. Musiał dorwać Stilesa. A tuż po tym jak już go wyprzytula, wycałuje, zmolestuje i po raz kolejny oznaczy jako swojego, zamierzał z nim poważnie porozmawiać o tym całym „niczym”.
Bo to całe „nic” sprawiło, że stał się najszczęśliwszym wilkiem pod słońcem.
Zmolestuje go.... hahaha!!! Już to widzę.... ale dziecko jednak skądś się wzięło..... :)
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć :)
UsuńFajne, pełne humoru. W sumie to poczytałabym długiego, dobrego mprega z nimi. :)
OdpowiedzUsuńMpregów z tą dwójką pojawi się jeszcze sporo, nie obiecuję jednak, że będą one dłuższe :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńGłówni bohaterowie są niesamowici :)
Śmieszne, lekkie opowiadanie :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję bardzo :)
UsuńŚciskam i pozdrawiam,
U-water.
Hej,
OdpowiedzUsuńo matko to było boskie, tak tak derusiu, misiu derusiu będziesz tatusiem, a stills te jego podchody... tak derek bardzo się ucieszył, najpierw zmolestuje, wyciskanie, a potem porozmawia o tym nic...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję bardzo:) i również pozdrawiam.
Usuń