Stiles z szerokim uśmiechem na
twarzy biegł przed siebie co sił w nogach, próbując uciec przed rozgniewanym
Scottem, któremu zabrał przepaskę podtrzymującą te jego przydługie, czarne,
pofalowane kudełki. Z tego wszystkiego nie wiedział nawet jak ani kiedy zgubił
buta. Przez to jego prawa skarpeta była cała mokra od nasiąkniętego wodą mchu,
po którym bieg.
Prawie cała ziemia w Du
Weldenvarden była nim pokryta, niczym ciepłą i miękką pierzynką, która
pachniała nieziemsko od wyrastających spomiędzy niej kwiatów, które istnieć
mogły jedynie tutaj i jedynie pod stałą opieką i obserwacją ich ludu.
- Stiles, oddawaj to! To wcale nie
jest śmieszne! - krzyknął Scott, niemal potykając się przez tą swoją długą,
szlachecką tunikę.
McCall, bo tak nazywał się jego
mało inteligentny przyjaciel (bo przecież dużo łatwiej byłoby się posłużyć
magią, niż biegać za nim w koło, jak kot z pęcherzem), pochodził z jednego z
najwyższych elfich rodów. Jego matka była członkinią dworu królowej Islanzadi,
bezspornej władczyni całego Du Weldenvarden i elfickiej społeczności. Melissa
była utalentowanym magiem. Specjalistką od tworzenia i splataniu ze sobą
najpotężniejszych zaklęć uzdrawiających w całej Alagaesii.
A przynajmniej tak sądził jego
przyjaciel, który miał swoją rodzicielkę za najcudowniejszą istotę we
wszechświecie.
Stiles się z nim absolutnie nie
zgadzał.
Przecież wszyscy dobrze wiedzieli,
że nie ma nikogo wspanialszego i bardziej majestatycznego od Gleadra - złotego
smoka związanego więzią ze swoim jeźdźcem Oromisem, którego Stiles osobiście
bardzo szanował i odwiedzał przy każdej możliwej okazji.
- Mam cię! - krzyknął Scott,
rzucając się na niego znienacka.
Niestety wybijając się do skoku
McCall przydepnął skraj szaty, przez co zwalił się na ziemie i przekoziołkował
z niewielkiego, ale stromego zbocza, wprost na polane, na której ćwiczył
czarnowłosy elfy, wymachując ogromnym i zapewne ciężkim, dwuręcznym mieczem.
Stiles instynktownie ruszył biegiem
za przyjacielem.
- Letta[1]! - krzyknął,
wyciągając przed siebie prawą dłoń i uwalniając magię.
Scott zatrzymał się momentalnie,
zastygając w połowie fikołka, po czym runą na plecy z głośnym jękiem.
Ćwiczący elf błyskawicznie
zakończył treningi i ruszył prędko w stronę McCalla, docierając do niego na
równi ze Stilesem.
- Nic ci nie jest? - zapytał starszy,
pochylając się nad Scottem.
Stiles kątem oka przyjrzał się
nieznajomemu.
Czarne, bo taki kolor włosów miał
starszy elf, były równie krótkie, co jego własne, jeśli nie jeszcze bardziej,
co samo w sobie było mało spotykane u ich rasy. Do tego sylwetka mężczyzny
różniła się od reszty pobratymców, jego ciało było jakby bardziej rozbudowane i
umięśnione. Nie posiadało w sobie tego opływowego kształtu. Było bardziej
toporne, a przez to Stilesowi wydawało się jeszcze bardziej interesujące i
pociągające. Poza tym dostrzegł na szczęce mężczyzny cień zarostu. Coś, czego
nie posiadał żaden mu znany elf.
- Ej! - nagły krzyk wytrącił
Stilesa z zamyślenia, sprawiając, że się wzdrygnął i podskoczył nerwowo.
- Tak?
- Z twoim kolegą jest wszystko w
porządku, a co z tobą? Użyłeś absolutnego zaklęcia, a przy jego pędzie musiało
cię kosztować sporo wysiłku - powiedział nieznajomy, podnosząc na niego wzrok.
Stiles jeszcze nigdy nie widział
tak niespotykanych i pięknych oczu. Oczu, które były niebieskie, zielone albo
jasnobrązowe w zależności od kąta pod którym na nie spoglądał.
- Nuanen[2] - było jedynym
słowem, które był wstanie z siebie wydusić.
Mam nadzieję, że ta cudna historia nie zakończy się w tym momencie...
OdpowiedzUsuńPrzykro, ale kończy, nie planuję tego pociągać dalej. Jednak zapewniam, że jeszcze będziemy mieli do czynienia z tą dwójką w roli elfów ze świata Eragona ;)
UsuńNo trudno... Trochę szkoda, bo im więcej elfów tym lepiej ♡
UsuńWiesz co, zaczyna mnie to drażnić jak coś zapowiada się interesująco to nagle koniec, bum ...
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony to takie urocze i w stylu "użyj swojej wyobraźni.
One-Shoty już takie są. I może jestem hipokrytką, ale reaguję tak samo, gdy czytam tekst, który mi się podoba :)
UsuńNo nie ładnie i co się stanie dalej. Biorąc pod uwagę, że elfia miłość potrafi być niebezpieczna. Czy można utonąć w oczach od jednego spojrzenia. Czy oczy są zwierciadłem duszy choć same poza rozmiarem źrenicy nie zmieniają się specjalnie itd ...
UsuńMam pytanie będziesz kontynuować Liska?
OdpowiedzUsuńNaturalnie. Niestety nie umiem powiedzieć, kiedy dokładnie wrzucę kolejny rozdział. Ale na pewno jeszcze w tym miesiącu.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ale zaczynało się robić ciekawie, a tutaj...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia