W sali panowała nerwowa atmosfera. Powietrze było
tak ciężkie i gęste, że można je było kroić nożem. Nikt się nie odzywał w
obawie przed spowodowaniem wybuchu.
Nawet Stiles milczał, co było dziwne.
Chłopak w ogóle zachowywał się w dość dziwaczny sposób. Nawet jak na niego. Spinał
się i rozglądał dookoła spanikowanym wzrokiem.
Derek nie mógł zrozumieć, co powoduje to nietypowe zachowanie u nastolatka.
Powietrze było przepełnione zapachem strachu i zdenerwowania, kłując go w
nozdrza i podrażniając jego wilka, który kręcił się pod skórą, zaniepokojony
zachowaniem partnera. Bestia pragnęła się wydostać na zewnątrz, otrzeć się o
nastolatka, naznaczając zapachem jako swojego i zwinąć wokół niego, zapewniając
mu tym samym pocieszenie i poczucie bezpieczeństwa.
A to tylko jeszcze bardziej złościło Dereka.
Co z kolei wpływało na jego bety. A ich nerwowy stan wzbudzał nieufność i
czujność szeryfa.
- Mógłbyś wreszcie przestać? – warknął przez zęby Derek, sprawiając, że reszta
wilkołaków w sali zaskomlała i skuliła się ze strachem. Stiles podskoczył
nerwowo na łóżku i spojrzał na Dereka wielkimi, spłoszonymi oczami. Zamrugał
powiekami i zrobił minę jakby dopiero zdał sobie sprawę, że oni wszyscy nadal
znajdowali się w jednym pomieszczeniu.
W powietrzu pojawił się zapach zaskoczenia i zawstydzenia, które zaraz zniknęły
ponownie przysłonięte strachem i nerwowością.
- Nie wiem o co ci chodzi – głos Stilesa zadrżał na ostatnim słowie, zdradzając
go tym samym.
- Stiles? – ton szeryfa był łagodny, ale czuło się w nim nacisk. Stiles też go
musiał wyłapać, bo zgarbił się mimowolnie i zbił pełne wargi w wąską linie. Brwi
Johna Stilinskiego zmarszczyły się, gdy ten pochylił się w stronę syna, chcąc
spojrzeć mu w twarz. Stiles jednak unikał wzroku ojca, rozglądał się dookoła. Zdawał
się patrzeć na wszystko tylko nie na nich.
Ręce nastolatka zaczęły się trząść, a na ciele pojawiły się perełki potu,
spływając po czole i smukłej, usianej pieprzykami szyi.
- Stiles? – zapytał niepewnie Scott głosem niewiele głośniejszym od szeptu. McCalla
chciał podejść do przyjaciela i go objąć.
Powstrzymało go ostrzegawcze warknięcie dochodzące z ust Dereka, które
zaskoczyło jego samego. Beta zrobił krok do tył i spuścił posłusznie głowę.
Falami biło od niego zdenerwowanie i chęć pomocy. Zaszurał nogami i zacisnął
dłonie w pięści, by po chwili wyprostować palce.
Dla Dereka było więcej niż oczywiste, że Scott chciałby podejść do przyjaciela
i zaoferować mu pomoc i wsparcie.
Coś, co było obowiązkiem i przywilejem Dereka.
Zdusił ponowne warknięcie, budujące mu się wewnątrz piersi. Musiał natychmiast
uspokoić swojego wilka. Scott miał Alison. Nie zamierzał zagarniać dla siebie
jego partnera. Poza tym nawet gdyby tak było, to jemu nic do tego.
Stiles był wolnym człowiekiem i mógł się wiązać z kim mu się żywnie podobało. To
nie miało dla Dereka żadnego znaczenia. Stilinski nic dla niego nie znaczył.
Absolutnie nic.
- Nie czujecie tego? – głos młodego łowcy był zduszony i drżał coraz wyraźniej.
Stiles przestał już nawet próbować ukrywać, że się boi. I to zaalarmowało
Dereka bardziej niż same jego słowa. Stiles nigdy nie porzucał swojej maski
drwiny i sarkazmu. – To tu jest. Jest blisko.
Słowa nastolatka wzbudziły w Dereku instynkty obronne. Zarówno on, jak i reszta
jego wilków zaczęła rozglądać się dookoła, węsząc, szukając potencjalnego
zagrożenia. Nawet szeryf Stilinski to robił. Sądząc jednak po jego minie, nie
był wstanie zlokalizować źródła niepokoju swojego syna.
Bety również niczego
nie znalazły, spoglądając na Stilesa nierozumiejącym wzrokiem.
Derek także spoglądał na swojego partnera, zastanawiając się, co mogło do tego
stopnia przerazić Silesa. Jego wyczulone zmysły niczego nie zarejestrowały.
Jednak już na tyle długo znał Stilesa, by wiedzieć, że Stilinski nie
zachowywałby się tak z byle powodu. Nauczył się wierzyć instynktowi nastolatka,
nawet jeśli nie zamierzał się nigdy nikomu do tego przyznawać.
- Co czujesz, Stiles? – zapytał Derek, podchodząc bliżej szpitalnego łóżka.
Stiles spojrzał na niego tymi swoimi wielkimi, sarnimi oczami. Jego źrenice
były rozszerzone, a kosmyki włosów lepiły się do spoconej twarzy. Wąska klatka
piersiowa nastolatka unosiła się i opadała przy szybkich, krótkich oddechach. Derek
był wstanie usłyszeć jak szybko bije jego serce.
Przypominało trzepot skrzydeł
kolibra.
- Idzie tutaj – wyszeptał nastolatek zamiast odpowiedzi. Derek spiął się mimowolnie, szykując się do ataku.
Stiles wpatrywał się w drzwi niczym we wrota
piekieł, tylko czekając co się z nich wydobędzie. Czuł, że zbliżało się coś niedobrego. Nie wiedział jak, ani skąd. Czuł tylko,
że to, co nadchodzi było naznaczone śmiercią, złem i zniszczeniem.
Pamiętał mgliście, że już kiedyś czuł coś podobnego. Nie mógł sobie jednak
przypomnieć gdzie to było, ani w jakich okolicznościach. W jego głowie
dominował wyłącznie niewyobrażalny strach i chęć ucieczki.
Do sali weszła pielęgniarka. Młoda kobieta w przyciasnym fartuchu, o
ciemnoblond włosach spiętych w mało finezyjny kok. Ostry makijaż mocno ją
postarzał, ale Stiles był pewny, że nie mogła mieć więcej niż dwadzieścia
osiem, może trzydzieści lat. Na jej twarzy malowała się niechęć i pogarda, gdy
spoglądała na wilkołaki.
W normalnej sytuacji Stiles pomyślałby, że kobieta jest wścieka z powodu tłoku.
W końcu dość mocno pogwałcili szpitalny regulamin dotyczący godzin odwiedzin i
ilości odwiedzających. Mogła też zwyczajnie nie lubić członków watahy, w końcu
ich pojawienie się w szpitalu nigdy nie wróżyło niczego dobrego. Wilkołaki
miały w zwyczaju robić bałagan i zamieszanie na szpitalnych korytarzach. Zwłaszcza
gdy był ranny jeden z ich ludzkich członków rodziny. Nie żeby Stiles za
takowego się uważał. On od wczoraj nie był nawet częścią watahy. Co prawda
Derek nie powiedział mu tego wprost, ale Stilinski nie był głupi i potrafił
całkiem nieźle czytać między wierszami. To było jasne jak słońce, że go tam nie
chcieli.
W każdym razie zachowanie pielęgniarki byłoby dla Stilesa zrozumiałe w normalnych okolicznościach. Z tym, że w normalnych okolicznościach kobiety nie powinna otaczać płonąca, czarno-czerwona aura zła i zepsucia od której cierpła mu skóra.
Stiles nie myślał o tym co robi, ani jakie to będzie miało konsekwencje. Zadziałał
instynktownie. Rzucił się do przodu, wyrywając ojcu pistolet z kabury. Nie
zważał na przeszywający mu ciało ból. Czy na to, że przez opatrunek z trudem
trzyma w dłoniach broń i ledwo dosięga spustu. Nie słuchał zaskoczonych
krzyków. Nie zważał na próby powstrzymania go.
Wymierzył i nacisnął na spust.
No matko miłosierna jak można skończyć w takim momencie, no jak, niedobra:-)
OdpowiedzUsuńMoja przyjaciółka mówi, że ja zła kobieta jestem :)
UsuńI ma racje :D TO przecież jest tragiczne! Kończyć w takim momencie?
UsuńMam nadzieje, że trafił... Nie wiem czym lub kim jest pielęgniarka, ale oby Stiles miał lepszego cela odemnie...
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi znajdziesz w kolejnym rozdziale :)
UsuńNie mam co liczyć na spoiler???
UsuńNope :P
UsuńOMG!!!Już myślałam, że się nie doczekam, ale jak mogłaś skończyć w takiej chwili! Przez Ciebie będę miała ogromny niedosyt tego rozdziału, znów codziennie będę wchodzić z nadzieją na coś nowego z tego opowiadania, bo jest K O C H A M!!! I to tak cholernie bardzo!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mnóstwa weny! ^_^
Agnes V.
Dziękuję bardzo :)
UsuńRównież pozdrawiam,
U-water.
Przyłączam się do ogółu - to okropny moment na zakończenie rozdziału :) Mam nadzieję że pielęgniarka będzie miała przy sobie coś obciążającego żeby Stilles nie wyszedł na świra. Tylko ciekawe na kogo chciaĺa napaść - wyczuła coś w Stillesie? Bardzo dziękuję i pozdrawiam 😀
OdpowiedzUsuńTak, wiem, jestem taka złaaaa :D
UsuńA nawet gorsza, bo uwielbiam czytać to, jak spekulujecie na temat tego, co będzie dalej :)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam,
U-water.
Wspominałam, że lubię tę opowiadanie? Nie? To wspominam. Genialne. W mojej głowie roi się od pomysłów, co może być dalej.
OdpowiedzUsuńAle coś mi mówi, że czytałam twoje opko na takiej innej stronce. Bo dużo zamieszczanych tutaj tekstów, gdzieś już mi się obiło o oczy 😂
Niektóre tak. Nawet wiem gdzie, ale nie powiem, by nie psuć innym niespodzianki ;)
UsuńCo? Jak? Dlaczego?
OdpowiedzUsuńStilles wyczuwa aury?
Co mu strzeliło do głowy?
Zachowanie Dereka mnie denerwuje, bo myśli co innego, a robi co innego?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
No cóż, to w końcu Derek. Pan "mam zatwardzenie emocjonalne".
UsuńDzięki :)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czym jest to do czego strzela? i w takim mmomencie, tak wilk Dereka chce chronić swojego partnera ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Tego dowiesz się już w następnym rozdziale :) Dziękuję i również pozdrawiam.
Usuń